środa, 3 lipca 2019

"Niezwykła" - kontynuacja rozdział 6

"Jesteś naszą smoczą wyrocznią", ale co to miało dokładnie znaczyć?
Dziewczyny stały jakby wryte w ziemie, wpatrzone w nieprzyjaciół i nawet przez ułamek sekundy nie pomyślały o tym w jak wielkim są niebezpieczeństwie. Osiemnaste urodziny, zniknięcie Cioci Klary oraz pojawienie się dwóch postaci, którzy w końcu podają się za rodzinę.
Jedno było pewne, ostatnie dni na pewno nie były normalne, ale można było je tłumaczyć "niezapomnianą urodzinową niespodzianką".
Ciało Amber drżało, wyglądało jakby telepała się z zimna, ale w końcu był środek lata. Próbowała wydusić z siebie przez dłuższą chwilę kilka słów, ale suche gardło nie pozwoliłoby nawet wydać z siebie najmniejszego odgłosu.
/Muszę być silna/ pomyślała, przełknęła odrobinę śliny, którą udało jej się nazbierać przez całą sytuację i powoli otwierała usta, by wypowiedzieć w końcu te słowa, które tak nasilały jej się w głowię.


-Morda tam! - krzyknął Uzyrb, sprawiając, że Amber ponownie poczuła jak żyletki kaleczą jej gardło - jak nie ucichniesz, Twoimi ostatnimi słowami, będą te na które Ci pozwolę, a uwierz, że nie będziesz miała ich zbyt wiele do wyboru.
-Zostawcie ją!


Wrzasnęła Noelia ruszając z pięścią w stronę dwóch facetów, ubranych w ciemne płaszcze z oderwanymi rękawami, które uwydatniały tatuaże smoków. Czerwony smok na rękach Roberto, oznaczał, że w hierarchii był wyżej od swojego brata oraz był osobnikiem czystej krwi, ponieważ pochodził z nasienia Potomka Smoczego Wojownika potocznie zwanego Mirubem oraz krwi Wiedźmy. Niższej rangi był Uzyrb ze swoim niebieskim smokiem. Dziecko z nasienia Miruba oraz krwi zwykłej śmiertelniczki. Prawa w rodzinie posiadali podobne, ponieważ nasienie Miruba nadal było tym mocniejszym, ale zawsze niższy w hierarchii musiał słuchać się swojego wyższej jakości krwi brata. Sprawa zaczyna się komplikować gdy rodzi się dziecko wiedźmy oraz śmiertelnika, wtedy takie dziecko jest oznaczone zielonym tatuażem oraz jest uznawane jako wyrzutek. Dziecko przodownika gorszej płci, bez smoczego pochodzenia. Najczęściej takie osobniki zostawały wygnane aby radziły sobie od małego same, co najczęściej skutkowało śmiercią lub po prostu zostawały w zamku do wykonywania czynności, które nikt inni nie chciał robić.


-Macie się wynieść z mojego domu! - krzyczała dalej Noelia, której łzy napływały do oczu - to są moje urodziny!


Roberto złapał za ręce Noelię, którą próbował uspokoić swoimi słowami, opowiadał o tym jak dobrze będzie w rodzinnym domu, gdzie pozna w końcu swojego ojca, o jej pokoju, a raczej celi którą miał na myśli. Dziewczyna nie była głupia, ale strasznie ufna, więc słowa nieznajomego, a raczej jej brata możliwe, że były prawdą. Sam Roberto nie spodziewał się jak łatwo idzie mu zaspokajanie sytuacji.


-Nie chcemy Tobie zrobić żadnej krzywdy, jesteśmy w końcu rodziną, źle się po prostu zrozumieliśmy. Nasz brat Uzyrb jest troszeczkę nerwowy, jak każdy, ale na pewno nie miał nic złego na myśli. Prawda?


Niechętnie kiwnął głową młodszy brat Roberto.


-Widzisz? - kontynuował - zabierzemy Ciebie do domu gdzie czeka już Twoja ciotka, spotkasz się z Ojcem i wszystko Ci wyjaśni, nie ma powodu do obaw.
-Ch..chciałabym prosić tylko.. - zapłakana dziewczyna spojrzała na Amber - czy.. czy ona będzie mogła pójść z nami?
-Cóż.. - Pomyślał zasmucony Roberto - nie do końca, zwykli śmiertelnicy nie mogą być w krainie do której zmierzamy, ALE zawsze będzie mogła być z Tobą duchem. Wiem, że nie jest to pocieszające, ale naprawdę straszne rzeczy dzieją się ze zwykłymi ludźmi, którzy przechodzą do naszego świata.


Uśmiechnął się Roberto, wyglądał teraz tak spokojnie i wiarygodnie. Człowiek taki jak on nie mógłby mieć złych myśli, myślała Noelia, która już podjęła decyzję. Uspokoiła się, wytarła rękawem łzy, które ściekały po jej twarzy i spojrzała na Amber. Moja słodka przyjaciółko - tyle razem przeżyłyśmy i możliwe, że dziś jest ostatni dzień w którym się widzimy, ja ruszam do swoich rodzinnych stron, a Ty zostajesz w tym zapchlonym mieście.
Taka była prawda, miasto nie było okazałe, mała mieścina bez perspektyw na przyszłość, ale przyciągało do siebie i nie pozwalało puścić. Takie uroki małego spokojnego miasta.
Dziewczyny podeszły wspólnie do siebie, kolejny raz nie potrafiły powstrzymać łez, jak za dawnych lat gdy rodzice Amber, nie mieli pieniędzy na utrzymanie domu i musieli na jakiś czas uciec do innego miasta.


-Wszystko będzie dobrze - zapewniała Noelia - wszystko będzie dobrze, zobaczymy się już za niedługo.
-Nie ufam im.. - odpowiedziała spoglądając głęboko w oczy swojej przyjaciółki.
-Martwisz się o mnie, rozumiem, ale nic mi nie grozi, czuję to w sercu.


Noelia złapała za naszyjnik, który miała niemalże od dziecka, podarowany przez ciotkę Klarę na ósme urodziny. Zwykły srebrny naszyjnik z wizerunkiem smoka. Nigdy nie zwracała głębszej uwagi na znaczenie smoka, ale skąd mogła wiedzieć? był tylko zwykłym urodzinowym prezentem. Po krótkiej zabawie z zapięciem ściągnęła go i założyła na szyje Amber.


-Proszę. Nigdy o mnie nie zapomnisz
 patrząc się na ten naszyjnik. Będzie Ci o mnie przypominał.
-Wybaczcie moje drogie Panie, ale mamy mało czasu - zerknął na swój posrebrzany zegarek Roberto - musimy uciekać, ale.. Amber, tak?


Kiwnęła głową dziewczyna.


-Nie będziesz miała nic przeciwko gdybyśmy zostawili Ciebie tutaj samą?
-W porządku - powiedziała lekko drżącym głosem - dam sobie radę.
-NIE WIDZISZ, ŻE ONA SIĘ BOI? - powiedział doniośle Uzyrb - Nie możemy jej tutaj zostawić całkiem samej!
-Ale.. - próbowała powiedzieć Amber, ale przekrzykujący się bracia nie dali jej dojść do słowa.
-Jak chcesz bracie, ale nie mamy za dużo czasu, portal do naszego świata zaraz się zamknie, a nie mam zamiaru kolejny raz zbierać surowców potrzebnych na otwarcie przejścia. My pójdziemy przodem, a Ty nas dogonisz.


Niech będzie odpowiedział sobie w myślach Uzyrb, podchodząc do dziewczyny. Uśmiechnął się delikatnie sprawiając, że złe myśli Amber odchodziły w niepamięć. Złapał ją obiema dłońmi za policzki i kciukami ścierał łzy, które już powoli schły na jej licach.


-Nie musisz się już niczym martwić, zabieram Ciebie do domu, do nowego domu.


Noelia, która była w progu drzwi usłyszała słowa swojego brata i odwróciła się bez namysłu do stojącej za nią dwójki.


-Jakiego nowego domu? - krzyknęła.
-Do domu w zaświatach.


Powiedział ze stoickim spokojem Uzyrb i w mgnieniu oka, przekręcił głowę dziewczyny łamiąc kark. Dźwięk był tak donośny, że ptaki na pobliskim drzewie ruszyły spanikowane w swoich kierunkach, możliwe, że sama Kostucha miałaby radość słysząc tak perfekcyjny trzask kości. Amber padła na ziemię i patrzyła się w kierunku odchodzącej w krzyku przyjaciółki oraz jej dwóch braci. Patrzyła się na nich z oczami nienawiści ale również niedowierzania, czuła jakby jeszcze miała szansę pomóc, jakby mogła wstać i ruszyć za przyjaciółką. Oczy powoli traciły resztki swojej determinacji, szaleńcze myśli uspokajały się, tylko się chwilkę prześpię, pomyślała. Była to jej ostatnia myśl i ostatni sen, dłuższy niż się spodziewała.
Im dalej znajdowali się od martwej dziewczyny, tym naszyjnik zaczynał mocniej drgać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz