czwartek, 11 lipca 2019

"NIEZWYKŁA" Rozdział 8

-Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!

Noelia podskoczyła z łóżka, a przed nią znajdowała ciocia Klara, Amber oraz Rick. Dziewczyna leżała w swoim łóżku, przykryta białą kołdrą oraz jasnoszarym kocem w czarne plamy. Rozglądała się z niedowierzaniem po pokoju, po ich twarzach, a najbardziej zwróciła uwagę na twarz Amber. Ponownie uśmiechnięta jak dawniej, wyglądała pięknie, jej usta były pomalowane w krwistoczerwoną szminkę. Nigdy nie lubiła korzystać z kosmetyków, jedynie używała szminek, chociaż wcale nie były jej potrzebne. Zawsze była uważana za najładniejszą dziewczynę w swoim mieście, ale tylko, gdy była naturalna, makijaż zabierał jej urok.
Noelii naszły łzy do oczu i rzuciła się na szyje swojej przyjaciółki, zaczęła płakać i dziękować, że wszystko z dziewczyną jest dobrze.

-To był tylko zły sen skarbie, dziś są Twoje urodziny, przestań płakać, proszę.

Uspokajała Amber, głaszcząc jej ciemne włosy, które sięgały do ramion. Noelia się odsunęła i popatrzyła ponownie na wszystkich, i nie mogła uwierzyć, że wszystko jest dobrze. Po chwili jej twarz zaczynała się czerwienić, spojrzała na siebie i zauważyła, że jest tylko w ciemnym staniku oraz majtkach, a Rick który stał tuż obok niej, nie potrafił odwrócić wzroku od widoków, które zagwarantowała mu Noelia. Złapała szybko za koc i owinęła się nim, patrząc spod byka na chłopaka.

-Zboczeniec. Mógłbyś się chociaż odwrócić.
-Starałem się, ale było to mocniejsze ode mnie, a teraz chodź tutaj do mnie - Rick zrobił dwa kroki do dziewczyny i chwycił ją pewnie, ściskając i mówiąc do ucha - Wszystkiego najlepszego Noel, później musimy porozmawiać, chcę Ci coś powiedzieć... ważnego - dodał.

Pocałował ją delikatnie w policzek, odsunął twarz od jej ucha, aby móc spojrzeć na jej zdezorientowaną, ale uśmiechniętą buzię i puścił jej oczko. Ten moment zapamiętam na zawsze, pomyślała. Nie potrafiła odciągnąć wzroku od jego zielonych oczu, kochała go tak bardzo, a nawet nie byli razem. Przez ten cały czas, Rick uważał ją za przyjaciółkę, więc o czym chciał porozmawiać i do tego ten buziak. Nigdy nie czuła takiego ciepła w sercu, które mogłoby przegonić największe mrozy, ale nie są teraz sami i musiała cierpliwie poczekać.

-Córciu ubierz się, a my poczekamy w salonie na dole, dobrze? Nie każ nam na siebie czekać, już nie mogę się doczekać spróbowania tortu - powiedziała swoim radosnym głosem Klara.
-Już zapomniałem, że na dole jest tort - wrzasnął Rick.
-Nie musisz się tak drzeć - powiedziała Amber i uderzyła chłopaka otwartą dłonią w tył głowy - tylko byś o jedzeniu myślał.
-Ałł.. - złapał się za głowę i spojrzał nerwowo na przyjaciółkę - nie musisz mnie za każdym razem bić.
-Bez kłótni dzieci, idziemy na dół, a Ty Noel, ubieraj się i chodź do nas, raz, raz!

Odwrócili i powoli wychodzili z pokoju Noelii, ostatni był Rick, który zatrzymał się w drzwiach, złapał za klamkę i patrzył się z uśmiechem na dziewczynę.

-Pięknie wyglądasz w tym... - chwilkę pomyślał i cichym głosem dodał - kocu.

Spuścił lekko głowę, myśląc sobie jak strasznie musiało to zabrzmieć, ale dziewczynie się spodobało, lubiła gdy był taki zawstydzony i nie potrafił wydusić z siebie słowa. Pomyślała, że wprowadzi go w jeszcze większe zakłopotanie i da mu miły widok. Puściła kocyk, którym się zakrywała, a ten zsunął się z jej ciała lądując na podłodze. Ponownie stała jedynie w bieliźnie, ale tym razem nie chciała się zakrywać, niech patrzy. Zmieszany stanął jakby na baczność, chciał do niej podejść, ale musiał się opanować, więc łamiącym głosem powiedział, że teraz wygląda jeszcze piękniej i zamknął szybko drzwi.
Dziewczyna odwróciła się w stronę lustra i oglądała swoją sylwetkę, trzymając dłonie na piersiach. Pięknie wyglądasz, powiedziała z uśmiechem pod nosem i zaczęła się ubierać w letnią sukienkę o dziwnych kolorowych wzorach, których nigdy nie rozumiała. Ciocia Klara za każdym razem powtarzała, żeby nie nosiła tej paskudnej sukienki, ale dziewczyna za każdym razem ją ubierała, mówiła że daje jej szczęście, a miała nadzieję, że dzisiejszego wieczoru, w końcu jej się poszczęści. Wyobrażała sobie jak zostaje sama z Rickiem, który wyznaje jej miłość, aby później dać się ponieść chwili.
Szybko uczesała włosy i biegiem ruszyła po schodach na dolne piętro, prosto do salonu gdzie miał znajdować się Rick z Amber oraz Ciocią, ale nie zauważyła ich, jedynie bezkresną biel. Gdzie ja jestem? Pomyślała, a zza jej pleców wydobył się głośny dźwięk, jakby coś uderzyło w ziemię, odwróciła się, a na mlecznej podłodze leżała Amber. Ponownie była martwa.

-To nie dzieje się na prawdę, nie, nie! - krzyczała Noelia, padając na kolana - chcę się obudzić, chcę żeby to się skończyło! - wrzeszczała jeszcze głośniej.

Nagle usłyszała donośny głos, który spowodował wielki zawrót głowy.
-Noelia idziemy po Ciebie, wytrzymaj! Jesteśmy już niedaleko!

Kto to mówi, pomyślała rozglądając się w białej pustce, w której się znajdowała, aż nagle przed nią zaczęły pojawiać się dwa cienie, nie potrafiła rozpoznać kim oni są, ale mniejsza postać trzymała w ręce naszyjnik, który Noelia podarowała swojej przyjaciółce przed tym, jak zapadła w wieczny sen.

-Proszę Nel, bądź silna!

Wtedy usłyszała głośny trzask drzwi i ponownie wyrwała się z łóżka, ale tym razem nie znajdowała się w swoim pokoju, a w jednym z pomieszczeń w wieży swojego ojca Duriela. Spojrzała przed siebie i widziała lekko zataczającego się Roberta, który szedł w stronę łóżka dziewczyny z butelką wysokoprocentowego alkoholu, który wykonuje miejscowy rzemieślnik Himilisbane. Jego alkohol był najbardziej rozchwytywanym napojem w całej krainie, a sam Himilis, który ten trunek wykonywał, spróbował go tak naprawdę tylko raz. Mówił, że człowiek po pijaku, pogłębia swoje słabości, które doprowadzają go do grobu.
Roberto złapał za krzesło przy łóżku Noelii i siadł na nim ociężale. Popatrzył się na twarz dziewczyny, po czym wziął łyk jasnego napoju.

-Smakuje jak wino, aby po czasie zostawić w ustach taki posmak jakby... - zastanowił się - mleka! - wziął kolejny łyk - chyba jestem od tego uzależniony, ale naprawdę siostro, nigdy nie piłaś czegoś lepszego, spróbuj.
-Nie chcę - odpowiedziała bez namysłu.
-Nie denerwuj się mnie, masz i napij się, potrzebujesz tego bardziej niż ja.

Podał dziewczynie butelkę, a ta po chwili złapała ją i wzięła wiele większych łyków, których nawet nie potrafiła zliczyć. Tak bardzo chciała ugasić pragnienie, a napój, który właśnie piła był tak pyszny, że nie potrafiła się od niego odpędzić, ale Roberto złapał za butelkę, którą wyrwał z jej rąk.

-Nie rozpędzaj się tak młodsza siostro, bo nie zostanie nic dla mnie. - zaśmiał się i odłożył butelkę na ziemię.
-To było takie pyszne i teraz ten posmak, co to jest?
-Ja to nazywam mlecznym winem, ale sam rzemieślnik nie wie czym to dokładnie jest, najważniejsze, że smakuje i kopie. Nie wymagam od alkoholu niczego innego.
-Ale.. Dziękuję, że się ze podzieliłeś mną. - powiedziała i lekko ukłoniła głowę.

Spojrzał na Noelię i wyczuł jak strach się z niej powoli ulatnia. Wszystko możliwe, że to pod wpływem alkoholu.

-Noelio, przepraszam.

Dziewczynę zamurowało, nie słyszała od dawna tak szczerze brzmiących słów z jego ust.

-Z jakiego powodu? - zapytała.
-Jesteśmy rodziną, nie powinnaś być tak traktowana, nie przez nas, nie przez swoich braci, a co najważniejsze, nie przez swojego Ojca.

Roberto dotknął policzek dziewczyny, który wyglądał na ten moment paskudnie. Przez połowę twarzy dziewczyny przechodził długi zakrwawiony strup, po którym delikatnie muskał palcem.

-Nie powinnaś tak cierpieć siostrzyczko.
-Jesteś pijany i dlatego tak mówisz. Jutro ponownie będziecie się nade mną znęcali - podniosła głos dziewczyna, ale tym razem się nie bała - odkąd pojawiliście się w moim domu, wszystko co tylko robicie to torturujecie mnie. Fizycznie i psychicznie, ale jeżeli myślicie, że poddam się, nie ma mowy. Nie pozwolę, żeby wam uszło to płazem.
-Zamkniesz się w końcu? Dasz mi wytłumaczyć?

Dziewczyna nie odezwała się, poczuła że tym razem jej brat naprawdę nie chce jej skrzywdzić, chociaż mogła się mylić. Nie był to pierwszy raz, gdy udawał, że wszystko jest dobrze, aby za moment móc wbić jej nóż w serce.

-Nie chcemy zrobić Ci krzywdy, znaczy.. Ja na pewno, ale Uzyrb ciężko powiedzieć. Nie uznaje Cię za rodzinę, po prostu jesteś wyjątkowa i to go boli.
-A Ciebie?
-Mnie nie. Jedynie wykonuję rozkazy naszego ojca, kazał Ciebie przyprowadzić, aby Twoja Ciocia pomogła Ci przygotować się do rytułału.
-Jaki to rytuał? - zapytała zaciekawiona Noelia.
-Nie mam pojęcia siostro, ale może to być związane z Tobą, z tym kim jesteś.
-Kim jestem? - zastanowiła się dziewczyna - chodzi Ci o to, że...
-Chodzi mi o to, że.. - wtrącił się Roberto - o to, że jesteś kobietą, ale po urodzeniu nie płynęła w Tobie krew wiedźmy. Urodziłaś się smoczym wojownikiem, a to jedynie jest możliwe, jeżeli byłabyś facetem. Kobiety stają się wiedźmami, ale Ty nie, Ty jesteś inna. Nikt nie wie jak to się stało.

Noelia nie wiedziała co powiedzieć, ścisnęła swoje dłonie na kołdrze i spojrzała w sufit. W co ja się wplątałam, pomyślała, to jest jakiś nieśmieszny żart?
Wyciągnęła rękę w stronę butelki dając znak Robertowi, aby podał jej wino. Gdy to zrobił, kiwnęła głową w celu podziękowania, wzięła dwa większe łyki i oddała butelkę bratu, ten zrobił to samo.

-Jeżeli możesz.. Powiedz mi.. - próbowała wydusić z siebie Noelia - kim jest moja matka? Dlaczego nie wychowywałam się z wami? i dlaczego nasz brat tak bardzo mnie nienawidzi.
-Nie wiem, czy starczy wina, aby opowiedzieć Tobie to wszystko - spojrzał na butelkę, wziął jeszcze jeden mniejszy łyk i zaczął mówić ponownie - Twoja matka, a raczej nasza matka Mira była wiedźmą, co wiesz doskonale. Gdy tylko się urodziłaś i nasi rodzice wyczuli, że nie płynie w Tobie krew wiedźm, a smoczych wojowników, zaczęli zastanawiać się, jak to w ogóle jest możliwe. Czytali wiele ksiąg, ale nigdzie nie było wzmianki o podobnej sytuacji, byłaś jedyna, byłaś wyjątkowa. Naszej matce to nie przeszkadzało, ale nasz Pan Ojciec nie potrafił sobie odpuścić i znalazł jakąś wróżkę, a co dokładnie tam się stało nie wie nikt. Gdy wrócił był dziwny, oderwany od rzeczywistości, stał się agresywny. Kłócili się cały czas o Ciebie, aż w końcu Mira miała dość, zabrała Ciebie i uciekła do świata śmiertelników. Ojciec kazał ruszyć za wami, ją zabić, a Ciebie sprowadzić do domu i tak zrobiliśmy, staraliśmy się was namierzyć, a gdy już nam się udało, nasza matka stała sama i krzyczała, że nigdy Ciebie nie znajdziemy.
-Więc jak? jak znalazłam się u cioci Klary? - zapytała.
-Nasz ojciec z Twoją ciotką znali się już od dawna, bardzo dawna. Nie wiem do końca jak się poznali, ale nasz brat Uzyrb, jest owocem ich miłości.
-Więc dlatego.. pomimo, że jestem kobietą to jako smoczy wojownik mam większe prawa niż on. Teraz rozumiem. - uśmiechnęła się Noelia, aby za moment ponownie stać przed swym bratem z kamienną miną — więc jak ona mnie znalazła?

Roberto wstał i wtedy poczuł, w jakim jest stanie, złapał się za oparcie krzesła, żeby złapać równowagę. Noelia wyciągnęła rękę w celu pomocy, ale ten powiedział, że sobie poradzi. Powolnym, chwiejnym krokiem wyszedł z pokoju, mówiąc żeby się przespała, że jutro czeka ją spotkanie z ciotką.
Dziewczyna położyła się ponownie w łóżku, nie wiedziała co ma o tym myśleć, wszystko jest takie skomplikowane, ale gdyby tak pomyśleć o tym na spokojnie to... To ma sens. O ile wiedźmy i smoczy wojownicy mogą mieć w ogóle sens.

piątek, 5 lipca 2019

"Niezwykła" rozdział 7

-Ja chcę większą - powiedział mężczyzna.
-Jak sobie chcesz, jedzenia mamy pod dostatkiem - wzdychnął Roberto - został nam tylko jeden dzień drogi, dlaczego ja zawsze się na to godzę.
-Ponieważ podróż na smokach byłaby zbyt nudna, a tak masz możliwość lepszego zapoznania się z bratem.
-Może i byłbym szczęśliwszy gdybym nie musiał targać dziewczyny na plecach.

Noelia wisiała na barku swojego brata, którą trzymał prawą ręką, jakby to był lekki bagaż. Dziewczyna spała, a raczej chciała żeby tak myśleli. Nie mogła się powstrzymać od wracania do tamtej chwili, biedna Amber, dlaczego on Tobie to zrobił? byłaś taka niewinna. Jeżeli naprawdę jestem kimś wyjątkowym to mogłam Ciebie uratować.
Poczucie miny wzrastało z każdą kolejną sekundą. Dziewczyna otworzyła oczy i starała się zauważyć gdzie właściwie są. 
Zauważyła nienaturalnie zielony las, kolory raziły aż w oczy, ale.. wszystko wyglądało jak w średniowieczu, dlaczego? Potrzebuję czegoś więcej, muszę zobaczyć coś jeszcze, powtarzała, więc uniosła głowę. Byli na prostym szlaku, dookoła znajdowały się tylko drzewa oraz łąki, czuła się jakby była tutaj od zawsze, ale tak naprawdę w tym miejscu była poraz pierwszy. 

-Długo jeszcze będziesz się tak miotała? - warknął Roberto i zrzucił z siebie dziewczynę - wstawaj!
-Ałaa - powoli podnosiła się z ziemi - mógłbyś pokazać chociaż odrobinę manier.

Spojrzała na swojego starszego brata, który z lekkim niedowierzaniem spoglądał na dziewczynę.

-Przepraszam bardzo za moje zachowanie, mało czasu spędzam z kobietami, ale jeżeli chcesz chociaż "odrobinę manier" mogę poprosić Twojego drugiego brata, który zajmię się Tobą z należytą czułością.
-Ale Ciebie nie zabiorę do nowego domu.

Zaśmiał się pod nosem Uzyrb, ale Noelii nie było do śmiechu, słowa zabolały ją bardziej niż się tego spodziewała. Gdy otrzepała się z kurzu, spojrzała przed siebie i zauważyła wielkie spiczaste góry, a pod nimi niewielki zamek, chociaż z tej odległości zamek powinien być ledwie widoczny, ale nie ten. Osoby z sokolim wzrokiem mogłyby dostrzec z daleka znak smoka, identyczny jaki Noelia nosiła na swoim ramieniu. 

-Tam zmierzamy.

Powiedziała pod nosem, myśląc, że nikt oprócz niej tego nie usłyszał, ale braci to nie obchodziło. Dziewczyna przestała ich interesować i teraz ważniejsze były rozmowy o zabawach, balach i pijaństwie, które na nich czekało gdy tylko wrócą do zamku i spotkają swoich kuzynów. Jeżeli dłużej ich posłuchać, nie różnili się niczym od reszty śmiertelników w nich wieku, tylko imprezy im w głowie, ale na ich miejscu zapewne również byłabym chętna odpoczynku z butelką, pomyślała. Wiek rządzi się swoimi prawami i najwidoczniej, nie ma znaczenia czy jesteś potomkiem smoczego wojownika czy tylko zwykłym człowiekiem.
Przeprawa trwała cały dzień oraz całą noc, Noelia opadała z sił, a bracia? nic z tych rzeczy. Obaj mogliby ruszyć w ponowną tak długą podróż, bez żadnego odpoczynku, bez żadnej przerwy. Czy były to geny smoków? czy może po prostu byli tak zahartowani? Ale przecież Noelia również posiadała geny jak jej bracia. Możliwe, że jeszcze potrzeba czasu i nie jest w pełni gotowa, jednakże jednego była pewna. Odpowiedzi na wszystkie pytania dostanie gdy tylko wejdzie do zamku, spotka swoją ciotkę, która ma nadzieję, że jeszcze żyje - jedyna bliska jej osoba, która wychowała ją przez te osiemnaście lat. 
"Chcę nabrać mocy i zobaczycie, odpłacę się wam wszystkim za to co zrobiliście Amber" myślała dziewczyna, chciała to powiedzieć im w twarz, ale nie była na to gotowa, nie była na nic gotowa, była tylko drobną dziewczyną, która czuła, że śni, że jest w jakimś koszmarze i za jakiś czas się obudzi, a w domu będzie czekała na nią Ciocia Klara, Amber oraz Rick w którym potajemnie się podkochiwała. Sen powinien już dawno się skończyć, ale żyła wciąż w lekkiej nadziei, tylko to jej pozostawało. 
Brama otworzyła się jak automatyczna gdy tylko stanęli pod jej okazałością, widok który zauważyła był oszałamiający. Dookoła widziała dziesiątki mężczyzn pokroju braci, ciemne kamienne budynki stały jeden obok drugiego tworząc jeden wielki labirynt, na niebie latały smoki, a dokładnie sześć smoków z czego jeden wyróżniał się na tle ciemnozielonych bestii. Purpurowy smok krążył wysoko na niebie i wyglądał jakby cały czas obserwował Noelię. 
Gdy znaleźli się już w największym budynku, który przypominał ratusz, wszyscy odetchnęli z ulgą, oprócz biednej dziewczyny. Jej serce zaczęło bić jeszcze mocniej niż wcześniej, czuła dziwny ścisk w gardle, potężne uczucie Deja Vu, które zjeżyło jej włos na rękach.

-Jesteśmy już blisko kochana siostro - powiedział Roberto - Pan Ojciec jest już za tymi drzwiami.

Uzyrb popchnął wielkie wrota, a za nimi widok, którego Noelia się nie spodziewała. Wszystko było w kolorach bieli oraz czerwieni, jestem w bajce, pomyślała. Na końcu długiej sali przy stole, który był syto zastawiony siedział średniej budowy ciała, tak na oko pięćdziesięcio letni mężczyzna z krótką siwą brodą oraz bujną ciemną grzywą. Ubrany w ciemne szaty oraz biały szal na którym widniał herb rodziny, ciemny smok. Mężczyzna wstał, uśmiechnął się i rozłożył ręcę, czuć było od niego ciepło oraz uczucie bezpieczeństwa, które mógł zapewnić tylko ojciec.

-Podejdź moje dziecko, moja mała Noelio.

Dziewczyna nie była pewna co robi, ale nie pozwoliła mu czekać, ruszyła wolny krokiem.

-Nie bój się skarbie, wszystko jest dobrze, jesteś w domu. 
-Nie boję się - odpowiedziała Noelia i przyspieszyła kroku - naprawdę jesteś moim tatą?
-Oczywiście skarbie. Nie czujesz jak pulsuje Tobie ręka? - mężczyzna podwinął rękaw i pokazał swój ciemny tatuaż smoka - Widzisz dziecko? Jest identyczny jak Twój, jesteś moją córką.

Noelia stanęła przed Ojcem, który zrobił ostatni krok i objął swoją córkę. Był to naprawdę ciepły widok. Miłość ojca do córki zawsze jest mocniejsza niż matki z córką, mówili, ale przecież przez 18 lat wychowywała ją Ciotka, a nie ojciec i ta myśl właśnie przyszła jej do głowy.

-Ojcze?
-Tak? - odpowiedział uśmiechając się przy tym, jakby właśnie obejmował cały świat.
-Martwię się o moją ciocię, moi bracia mówili, że ona tutaj będzie.
-Jest bezpieczna, nie musisz się o nią martwić, wkrótce ją zobaczysz.
-Jest bezpieczna? żyje? nic złego się jej nie stało? - dopytywała zmartwiona dziewczyna, a Ojciec odsunął ją lekko od siebie, złapał za ramiona i ze zmartwioną miną zapytał.
-Dlaczego pytasz się o takie rzeczy? co miało się z nią stać?

Uzyrb zrobił krok kilka kroków do przodu.

-Gdy byliśmy po naszą siostrę, na drodzę stanęła nam pewna dziewczyna, która wiedziała zbyt dużo, więc musiałem ją położyć do snu.
-POŁOŻYĆ DO SNU? - Noelia wyrwała się z rąk ojca i krzyknęła w stronę brata - zamordowałeś ją! Moją przyjaciółkę! Nic złego nie zrobiła.

Ojciec który stał przy Noelii, momentalnie złapał za pustą butelkę od wina, która stała na stole i nagłym ruchem rozbił ją na twarzy dziewczyny,  padła na ziemię i przez dłuższą chwilę nie potrafiła trzeźwo myśleć. Szkło z butelki nie spowodowało zbyt wielu ran, oprócz jednej, która ciągnęła się przez pół policzka przez którą ciekła dość intesywnie krew.

-Jakim tonem mówisz do swojego brata głupia babo, widać, że nie wychowywałaś się w odpowiednich warunkach tylko u jakiejś śmiertelniczki - spojrzał na Roberto, który nie był do końca pewny co w tym momencie zobaczył - przyprowadź ją, ale to szybko.

Jak powiedział, tak się stało. Nie minęło pięć minut, a do sali przyszła kobieta, ciotka Klara, nie wyglądała żeby cokolwiek jej się stało, a raczej wyglądała na szczęśliwą, szła dość szybkim krokiem i gdy już była przy rannej dziewczynie, kucnęła i pocałowała ją w czoło.

-Moja mała dziewczynka, coś sobie zrobiła? Zawsze byłaś fajtłapą - zaśmiała się - musimy Ciebie jak najszybciej przebadać i powinnaś w końcu odpocząć, strasznie wyglądasz.
-Ciocia? - powiedziała zamroczna Noelia, która pod wpływem utraty dużej ilości krwi, powoli traciła kontakt z rzeczywistością.
-Tak kochanie, jestem przy Tobie, zaraz się Tobą zajmiemy.

Kobieta wstała, podeszła do starszego mężczyzny i pocałowała go delikatnie w usta, po czym odsunęła twarz i z łagodnym uśmiechem powiedziała.

-Dziękuję Mężu, że przyprowadziłeś moją małą dziewczynkę do domu całą i zdrową. 
-To ja dziękuję za wychowanie mojej córki. 

Noelia zemdlała.

środa, 3 lipca 2019

"Niezwykła" - kontynuacja rozdział 6

"Jesteś naszą smoczą wyrocznią", ale co to miało dokładnie znaczyć?
Dziewczyny stały jakby wryte w ziemie, wpatrzone w nieprzyjaciół i nawet przez ułamek sekundy nie pomyślały o tym w jak wielkim są niebezpieczeństwie. Osiemnaste urodziny, zniknięcie Cioci Klary oraz pojawienie się dwóch postaci, którzy w końcu podają się za rodzinę.
Jedno było pewne, ostatnie dni na pewno nie były normalne, ale można było je tłumaczyć "niezapomnianą urodzinową niespodzianką".
Ciało Amber drżało, wyglądało jakby telepała się z zimna, ale w końcu był środek lata. Próbowała wydusić z siebie przez dłuższą chwilę kilka słów, ale suche gardło nie pozwoliłoby nawet wydać z siebie najmniejszego odgłosu.
/Muszę być silna/ pomyślała, przełknęła odrobinę śliny, którą udało jej się nazbierać przez całą sytuację i powoli otwierała usta, by wypowiedzieć w końcu te słowa, które tak nasilały jej się w głowię.


-Morda tam! - krzyknął Uzyrb, sprawiając, że Amber ponownie poczuła jak żyletki kaleczą jej gardło - jak nie ucichniesz, Twoimi ostatnimi słowami, będą te na które Ci pozwolę, a uwierz, że nie będziesz miała ich zbyt wiele do wyboru.
-Zostawcie ją!


Wrzasnęła Noelia ruszając z pięścią w stronę dwóch facetów, ubranych w ciemne płaszcze z oderwanymi rękawami, które uwydatniały tatuaże smoków. Czerwony smok na rękach Roberto, oznaczał, że w hierarchii był wyżej od swojego brata oraz był osobnikiem czystej krwi, ponieważ pochodził z nasienia Potomka Smoczego Wojownika potocznie zwanego Mirubem oraz krwi Wiedźmy. Niższej rangi był Uzyrb ze swoim niebieskim smokiem. Dziecko z nasienia Miruba oraz krwi zwykłej śmiertelniczki. Prawa w rodzinie posiadali podobne, ponieważ nasienie Miruba nadal było tym mocniejszym, ale zawsze niższy w hierarchii musiał słuchać się swojego wyższej jakości krwi brata. Sprawa zaczyna się komplikować gdy rodzi się dziecko wiedźmy oraz śmiertelnika, wtedy takie dziecko jest oznaczone zielonym tatuażem oraz jest uznawane jako wyrzutek. Dziecko przodownika gorszej płci, bez smoczego pochodzenia. Najczęściej takie osobniki zostawały wygnane aby radziły sobie od małego same, co najczęściej skutkowało śmiercią lub po prostu zostawały w zamku do wykonywania czynności, które nikt inni nie chciał robić.


-Macie się wynieść z mojego domu! - krzyczała dalej Noelia, której łzy napływały do oczu - to są moje urodziny!


Roberto złapał za ręce Noelię, którą próbował uspokoić swoimi słowami, opowiadał o tym jak dobrze będzie w rodzinnym domu, gdzie pozna w końcu swojego ojca, o jej pokoju, a raczej celi którą miał na myśli. Dziewczyna nie była głupia, ale strasznie ufna, więc słowa nieznajomego, a raczej jej brata możliwe, że były prawdą. Sam Roberto nie spodziewał się jak łatwo idzie mu zaspokajanie sytuacji.


-Nie chcemy Tobie zrobić żadnej krzywdy, jesteśmy w końcu rodziną, źle się po prostu zrozumieliśmy. Nasz brat Uzyrb jest troszeczkę nerwowy, jak każdy, ale na pewno nie miał nic złego na myśli. Prawda?


Niechętnie kiwnął głową młodszy brat Roberto.


-Widzisz? - kontynuował - zabierzemy Ciebie do domu gdzie czeka już Twoja ciotka, spotkasz się z Ojcem i wszystko Ci wyjaśni, nie ma powodu do obaw.
-Ch..chciałabym prosić tylko.. - zapłakana dziewczyna spojrzała na Amber - czy.. czy ona będzie mogła pójść z nami?
-Cóż.. - Pomyślał zasmucony Roberto - nie do końca, zwykli śmiertelnicy nie mogą być w krainie do której zmierzamy, ALE zawsze będzie mogła być z Tobą duchem. Wiem, że nie jest to pocieszające, ale naprawdę straszne rzeczy dzieją się ze zwykłymi ludźmi, którzy przechodzą do naszego świata.


Uśmiechnął się Roberto, wyglądał teraz tak spokojnie i wiarygodnie. Człowiek taki jak on nie mógłby mieć złych myśli, myślała Noelia, która już podjęła decyzję. Uspokoiła się, wytarła rękawem łzy, które ściekały po jej twarzy i spojrzała na Amber. Moja słodka przyjaciółko - tyle razem przeżyłyśmy i możliwe, że dziś jest ostatni dzień w którym się widzimy, ja ruszam do swoich rodzinnych stron, a Ty zostajesz w tym zapchlonym mieście.
Taka była prawda, miasto nie było okazałe, mała mieścina bez perspektyw na przyszłość, ale przyciągało do siebie i nie pozwalało puścić. Takie uroki małego spokojnego miasta.
Dziewczyny podeszły wspólnie do siebie, kolejny raz nie potrafiły powstrzymać łez, jak za dawnych lat gdy rodzice Amber, nie mieli pieniędzy na utrzymanie domu i musieli na jakiś czas uciec do innego miasta.


-Wszystko będzie dobrze - zapewniała Noelia - wszystko będzie dobrze, zobaczymy się już za niedługo.
-Nie ufam im.. - odpowiedziała spoglądając głęboko w oczy swojej przyjaciółki.
-Martwisz się o mnie, rozumiem, ale nic mi nie grozi, czuję to w sercu.


Noelia złapała za naszyjnik, który miała niemalże od dziecka, podarowany przez ciotkę Klarę na ósme urodziny. Zwykły srebrny naszyjnik z wizerunkiem smoka. Nigdy nie zwracała głębszej uwagi na znaczenie smoka, ale skąd mogła wiedzieć? był tylko zwykłym urodzinowym prezentem. Po krótkiej zabawie z zapięciem ściągnęła go i założyła na szyje Amber.


-Proszę. Nigdy o mnie nie zapomnisz
 patrząc się na ten naszyjnik. Będzie Ci o mnie przypominał.
-Wybaczcie moje drogie Panie, ale mamy mało czasu - zerknął na swój posrebrzany zegarek Roberto - musimy uciekać, ale.. Amber, tak?


Kiwnęła głową dziewczyna.


-Nie będziesz miała nic przeciwko gdybyśmy zostawili Ciebie tutaj samą?
-W porządku - powiedziała lekko drżącym głosem - dam sobie radę.
-NIE WIDZISZ, ŻE ONA SIĘ BOI? - powiedział doniośle Uzyrb - Nie możemy jej tutaj zostawić całkiem samej!
-Ale.. - próbowała powiedzieć Amber, ale przekrzykujący się bracia nie dali jej dojść do słowa.
-Jak chcesz bracie, ale nie mamy za dużo czasu, portal do naszego świata zaraz się zamknie, a nie mam zamiaru kolejny raz zbierać surowców potrzebnych na otwarcie przejścia. My pójdziemy przodem, a Ty nas dogonisz.


Niech będzie odpowiedział sobie w myślach Uzyrb, podchodząc do dziewczyny. Uśmiechnął się delikatnie sprawiając, że złe myśli Amber odchodziły w niepamięć. Złapał ją obiema dłońmi za policzki i kciukami ścierał łzy, które już powoli schły na jej licach.


-Nie musisz się już niczym martwić, zabieram Ciebie do domu, do nowego domu.


Noelia, która była w progu drzwi usłyszała słowa swojego brata i odwróciła się bez namysłu do stojącej za nią dwójki.


-Jakiego nowego domu? - krzyknęła.
-Do domu w zaświatach.


Powiedział ze stoickim spokojem Uzyrb i w mgnieniu oka, przekręcił głowę dziewczyny łamiąc kark. Dźwięk był tak donośny, że ptaki na pobliskim drzewie ruszyły spanikowane w swoich kierunkach, możliwe, że sama Kostucha miałaby radość słysząc tak perfekcyjny trzask kości. Amber padła na ziemię i patrzyła się w kierunku odchodzącej w krzyku przyjaciółki oraz jej dwóch braci. Patrzyła się na nich z oczami nienawiści ale również niedowierzania, czuła jakby jeszcze miała szansę pomóc, jakby mogła wstać i ruszyć za przyjaciółką. Oczy powoli traciły resztki swojej determinacji, szaleńcze myśli uspokajały się, tylko się chwilkę prześpię, pomyślała. Była to jej ostatnia myśl i ostatni sen, dłuższy niż się spodziewała.
Im dalej znajdowali się od martwej dziewczyny, tym naszyjnik zaczynał mocniej drgać.



wtorek, 20 marca 2018

"Niezwykła" rozdział 5

- Mam złe przeczucia- wyszeptała po czym do kuchni weszło dwóch wytatuowanych osiłków
- Siema siostra- krzyknął jeden z nich .
-Amber nie mówiłaś, że masz rodzeństwo - powiedziała zdziwiona Noelia
- YYYY no bo nie mam- odpowiedziała
- Stara to było do Ciebie, nie do niej !
- Ale ja nie mam ...
- Masz!
Jestem Roberto syn Twego ojca,
a co za tym idzie Twój brat .
- Weź jej nie tłumacz widać, że jest tempa i nie czai- odezwał się drugi z mężczyzn
- A Ty to kto? Również niby mój brat ?
- Nie ważne kim jestem, ważne, że mam Twoją ciotkę.
Chodź z nami dobrowolnie do zakonu,
daj nam trochę swej niezwykłej krwi, a ciotka będzie wolna.
- Czemy Wasze smoki są niebieskie?
- Kolor zależy od rangi.
Hybrydy mają czerwone,
a Ty niestety nią jesteś.
Masz też więcej mocy.
- Chyba nie rozumiem.
- Matka wiedźma, ojciec Mirub- mówi Ci to coś ?
- Ponoć jest moim bratem czyli jego smok również powinien być czerwony czyż nie?
- Jego matką była zwykła śmiertelniczka, więc i on jest zwykłym Mirubem.
Ty natomiast jesteś kims więcej,
jesteś naszą smoczą wyrocznią...


niedziela, 7 stycznia 2018

"Niezwykła" rozdział 4

Noelia nie znała swoich rodziców.
Nie miała pojęcia kim lub czym są.
Nawet przez myśl by jej nie przeszło,
że może być hybrydą czyli pół człowiekiem...
Jej matka była wiedźmą , a ojciec Mirubem należącym do zakonu smoka.
Mirubowie byli ludzkimi potomkami smoczych wojowników.
W dniu 18 urodzin, gdy moce zaczęły się uaktywniać- zakon się o nią upomniał.

Matka nie chciała, oddać córki do zakonu, dlatego uciekła z małym niemowlem.
Biegła ulicą podczas, gdy ludzie, którzy ją ścigali- nie należeli do tych dobrych. Wiedziała, że tego dnia zginie, dlatego ukryła dziecko obok śmietników.
Gdy urodziła małą Noelkę jej moce przeszły właśnie na córkę, a ona stała się zwykłym człowiekiem.
Wiedźmy od których pochodziła, były mocne i nieśmiertelne, ale do czasu...
Nie mogły zajść w ciążę, ponieważ wtedy ich moce przechodziły na dzieci i również nieśmiertelność mijała.

- Ale dlaczego smok? -zapytała Amber
- Czemu, czemu, czemu?
  Wiem tyle co i Ty-
  czyli nic.
- Przecież sam się nie zrobił.
- A jednak...
- W sumie to fajnie obudzić się i mieć
  to z głowy. Wiesz jak boli taki tatuaż ?
  A Twój jest ogromny.
- Szkoda, że nie możemy się zamienić,
  bo jakoś mnie to tak nie ekscytuje.
- Noel, ale to na prawdę wspaniały
  prezent- taki nie zapomniany.
- I wieczny... -szepnęła Noelia.
- A gdzie podziała się Twoja ciocia ?
- Pewnie jest na dole.
Gdy weszły do kuchni, nie było ani śladu ciotki.
Na szafce obok przyszykowanych
takerzyków i tortu, leżała kartka ze smokiem-
z takim samym smokiem jaki widniał
na ręce u dzisiejszej solenizantki.
Noelia czuła, że ten smok ma coś wspólnego ze zniknięciem ciotki.
- Patrz, masz identycznego na ręce!
- Widzę przecież.
- Zazdroszczę Ci trochę.
- Czego niby ?
- Tego, że jesteś taka niezwykła....

Cdn

czwartek, 4 stycznia 2018

" Niezwykła" rozdział 3

W dniu 18 urodzin Noelia spała
prawie do południa, lecz, gdy się obudziła na jej ręku widniał tatuaż.
Był to duży, wyrazisty, cieniowany smok. 
- O kurrrr-cze !
- Co to ma być ??? -krzyknęła
Tak się darła, że ciotka usłyszała ją
aż na dole. Spanikowana wbiegła po schodach.
- Co się stało?
Czemu tak krzyczysz ?
- Ciociu patrz ! Powiedz, że też to widzisz ...
- Zrobiłaś sobie tatuaż? - zapytała zdziwiona
- No właśnie nieeeee!
Nic nie robiłam.
To mi się śniło to znaczny
myślalam, że to sen...
- Jak to możliwe ?
- Nie wiem ! Jezuuu to jest straszne.
- Uspokój się.
Chyba można to jakoś wytłumaczyć.
Noelio- jesteś już dorosła.
Nie musisz się obawiać, że będę krzyczeć,
ale dlaczego smok i czemu taki wielki ???
- Ciociuuuuu przecież,
wiesz co sądzę ma temat tatuaży.
W życiu bym sobie sama nie zrobiła !
Myślisz, że da się go jakoś wywabić ?
- W sumie nie jest tak i zły - odparła ciocia
Wiesz, jakby się tak zastanowić
to masz już swój nie zapomniany
prezent.
Noelia dotknęła smoka.
Ręka była obolała i widać było,
że tatuaż jest świeży.
- To najgorszy dzień w moim życiu odparła.
- Noelio nie wiem jakim cudem ten tatuaż znalazł się na twoim przedramieniu, ale myślę, że nie powinnaś teraz o tym myśleć.
Ubieraj się.
Na dole ktoś zapukał do drzwi.
- Otworzę, a Ty idź do mojego pokoju.
Na łóżku znajdziesz kilka ciuchów-
wszystkie są Twoje, ale wybierz dziś to co podoba Ci się najbardziej.
Po czym zeszła na dół, by otworzyć.
W tym samym czasie Noel wpadła do pokoju ciotki i drapnęła pierwszą lepszą bluzkę oraz granatowe spodnie. Wszystko było szyte jak na nią. Ubrała się, po czym szybko zbiegła na dół.
- Oooo Amber, nie uwierzysz co się stało !
- Ślicznie wyglądasz, ale na prawdę nie musisz się tak drzeć.
- Patrz na to...
- O w mordę !
Zrobiłaś sobie tatoo. Nie wierzę !
- No właśnie tak się składa,że ja też nie. Niczego sobie NIE robiłam.
Obudziłam się,
a ten smok się na mnie gapił.
- Yhyyy okey,okey- rozumiem.
Przyniosłam wino, idź po jakieś lampki
czy coś.
Noelia wzięła butelkę i poszła do kuchni.
- Nie sądzi Pani, że ona jest jakaś dziwna ostatnio?
No i jeszcze ta historia z tatuażem...
- To prawda Amber-
mnie też martwi to wszystko, no bo jak ten smok się tam znalazł.
W tym momencie do pokoju weszła Noelia.
Obie uważają, że zmyślam- super!
- pomyślała

środa, 3 stycznia 2018

"Niezwykła" rozdział 2

Jezu co sie ze mną dzieje... - pomyślała Noelia
Czuła się dziwnie, ewidentnie coś było
nie tak. Od kilku dni kręciło jej się w głowie i wiedziała, rzeczy o których wcześniej nie miała pojęcia.
Została w domu po mimo iż ciocia koniecznoe chciała wyciągnąć ją do galerii.
Starsza pani planowała kupić Noelce
kilka nowych rzeczy w ramach prezentu urodzinowego.
Gdy zadzwonił domofon dziewczyna bez patrzenia wiedziała kto i w jakim celu dzwoni. To było mega dziwne.
Jak mogę to wszystko wiedzieć...
-pomyślała.
Wiedziała na przykład co w tej chwili
robi dokładnie jej ciocia, że stoi w galerii i drapie się prawą ręką po głowie, wiedziała,że zastanawia się , która bluzka bardziej się spodoba, a co najlepsze widziała obie te bluzki
będąc w domu.
- Chyba zwariowałam- pomyślała dziewczyna.
Wzięła do ręki telefon i zadzwoniła:
- No cześć
- Hej Noel- co tam ? -zapytał Rick
- Yhyy ok.
Rick- czy Ty właśnie drapiesz się po jajkach?
- Podglądasz mnie czy co ? -zapytał
- Nieee no coś Ty. W domu jestem.
- To skąd wiesz, że to robię ?
- A robisz?
- Nooo może i robię.
Kurczę Noel jesteś jakaś dziwna ostatnio. Razem z Amber zaczynamy się o Ciebie martwić.
Rozumiem, że strasznie przeżywasz ten dzień itd,
ale urodziny masz dopiero jutro,
a na serio nie ma co przeżywać.
Też miałem osiemnastkę parę lat temu,
ale mnie tak nie ponosiło.
- Dzięki Rick, a martwić się nie musisz.
Po prostu wiem trochę więcej niż zwykle i tyle.
- A co takiego niby wiesz ?
- Hmm wiem na przykład, że teraz w lewej ręce trzymasz romansidło, które czytałeś zanim do Ciebie zadzwoniłam.
- Wiesz co ?
To nie fer, że mnie podglądasz !!! - zdenerwowany poszedł w pośpiechu zasłonić rolety.
- Przecież Ci mówię, że jestem u siebie.
- To niby skąd wiesz co robię?
- Uwierz, że też tego nie rozumiem.
- Czekaj moment...
Ok to co teraz robię?
- Heheh właśnie siedzisz pod kocem i pokazujesz mi środkowego palca.
- Tyyyyy jesteś czarownicą!- krzyknął Rick
i się rozłaczył.

No to nieźle- pomyślała
- Teraz ,wiem że na 100 % nie jesten normalna- super...